wtorek, 4 maja 2010

KRAN


KRAN - Komis Rzeczy Absolutnie Niepotrzebnych :-)

Przed wyjazdem 'mniejszej' grupy wszyscy postanowiliśmy zebrać te z rzeczy, których ani razu tam nie użyliśmy. I tak:
- wszystko co miało dłuższy i/lub grubszy rękaw, nogawkę, whatever - at kosz!
- seksowna bielizna ? seksem to my opływałyśmy i bez niej :-P
- wiatrówki? buuuahahahaha
- medykamenty na: ból, rany, zgagę, gastryczności... Po co? W końcu był RUM
- książka BROWNA - przecież nasze rozmowy były o niebo ciekawsze, o dwa nieba bardziej abstrakcyjne i o trzy nieba mądrzejsze :-)
etc. etc. etc.
And the winner is PROSTOWNICA :-)
No ale gdyby ktoś wziął żelazko, to by wygrał podróżniczego nobla :-P

Anyway, nie wiem jak Wy, ale ja następnym razem jadę w japonkach plus bikini plus okryta pareo i tyle :-) Nawet jeśli w Polsce będzie wtedy grudzień. A co.

POZOSTAŁE W AZJI MUMINKI: napiszcie coś proszę. Gdzieście są, coście robią, jak bardzo bardzo bardzo Wam nas brak... ;-) Takie tam. No cokolwiek, plose plose plose.
Domi (na)

7 komentarzy:

Anonymous pisze...

O przepraszam bardzo! Przecież prostownicę użyłam raz w Hong-Kongu! Nie pamiętasz już Domi? :)
No, ale fakt, mój błąd, trzeba było słuchać rad mądrzejszych :) Następnym razem biorę same stroje kąpielowe, japonki, filtr do opalania, kartę kredytową i MG+K (w dużych ilościach), a tak poza tym to wystarczy cały skład muminków i jeśli chodzi o mnie, to już nic więcej do szczęścia mi nie trzeba.
D.

Domi pisze...

A fakt, w HHG uzylas :-) Ale ale ale to bylo juz po focie :-P
Anyway, zaryzykuje stwierdzenie ze wymienilas dokladnie wszystko to, co jest potrzebne. Ni mniej ni wiecej :-) Ze skladem muminkow na czele!

marek pisze...

ja tez zaliczylem wtope - harcerski niezbednik rodem z wermachtu (noz,widelec,lyzka). absolutnie nie przydatne i malo popularne podczes czekinow. Chociaz na HK nie moge narzekac, fajne miasto i co robic - istna swiatynia entuzjastow outletow i galerii handlowych - to juz chce do domu, Domi.

Tomek pisze...

ale 7eleven - był blisko i miał całkiem niezłe zaopatrzenie. A galerie były przydatne do skorzystania z toalety :)

marek pisze...

tja. niektórzy mieli dzisiaj ciężko..

Anonymous pisze...

My już nie w Azji, Dominiko-Ruminiko, w domu całkiem. I też nam cokolwiek smutno, zwłaszcza Jackowi, którego życie (głównie zawodowe, wstyd powiedzieć, chore dzieci) już, bez jego woli jakby, wchłonęło. Smutniej się zrobiło, kiedy wyjechałaś, wiesz? Tyle nas, a jakby nikogo nie było/jedną maleńką... Ha, maleńką! No. Napisałaś coś ładnego? Obiecałaś przesłać :)
Sciskamy Cię oboje
Sonia, Jacek

Domi pisze...

Kochani, tęskno mi za Wami jak cholera! Już nawet wspomnienie rumu poszło w odstawkę... W pionie trzyma mnie tylko jedna myśl, że za niedługo znowu się zobaczymy :-) Innej opcji nie toleruje, nie przyjmuje, nie godze się, tupię nóżką, puszczam focha i sru! ;-)
Soniu - kotłuje mi sie w głowie masa myślosłów, ale nie miałam kiedy na spokojnie tego zebrać w kupę i spisać. Obiecałam jednak, więc sooner or later...
Jacku - już daj luz z tym leczeniem, co? Lepiej się rumu napij ;-) Uleczyłeś małego Francuza - masz fajrant do końca roku. Konstytucja Ci to gwarantuje ;-)

Całuje WAS oboje z głębi serduszka :-)

Wasza Niedoszła Adoptowana ;-)
Domi