niedziela, 14 listopada 2010

konno do pracy czy do domu

tace, tacki i oczywiście dywany

różne różności

Na ulicach mediny w Fezie można kupić wiele rożności - sklep z gitarami i innymi brzękadłami.

Rzeźbiarze

Starszy Pan wykonujący z kości wielbłąda grzebyczki, zalotki i breloki z "rękami Fatimy", które matki darują swoim dzieciom aby je chroniły przez złymi urokami.

Cyniarze

Uczeń wykonujący misy z cyny przy pracy. Zostanie samodzielnym pracownikiem, wtedy gdy mistrz uzna, że jest gotów do samodzilności na razie pomaga sobie w pracy nogami.

Wielbłądy na targu?

może oprócz gołębia należy spróbować także wielbłąda, ale został tylko kawałeczek. No to chociaż buzi..

Rzeźnik

Miejscowy rzeźnik na targu. Oniemal na miejscu można zobaczyć swój jeszcze żywy obiad. Co chwilę prowadzili na targ owce. Nam też się kilka razy zdarzyło zjeść owieczkę, jednak większość gustuje w innym mięsie. Ja się odważyłam spróbować nawet placka z gołębia. Smaczny, przyrządzony na słodko z cukrem pudrem.

Piekarnia

To tylko tak niehigienicznie wygląda ale chlebek mają wyśmienity, a jakie ciastka ...

Paszarnia

Najlepsze jedzenie jakie nam sie trafilo na wyjezdzie. I super coca cola tj, wino przelane do butelek po coca coli. Właściciel tak serwuje, poniewaz nie chce narazic sie .... Komuś tam. Sprzedaz alkoholu nie jest tutaj zakazana ale nie jest tez, nie jest mile widziana. Mimo wszystko Marocco to kraj muzulmanski.

Fes - ten dach pozostanie nam w pamięci

Rano widoczek na labirynt uliczek w Fezie a wieczorem niezapomniane przeżycia transcendentalne ....

Maroko, które pachnie.. ciastkami, ostatnia bajka dla dorosłych ... autorstwa Iwony O.

Już z czerwoną torbą w ręce! Już zaczynam szukać straganu? sklepu? piekarni? Oczami, uszami, nosem. Czujesz ten zapach? - pyta Ania. Ale cuuudny zapach, wychodzimy na uliczkę, obok nas przeciskają się kilkuletnie dziewczynki w długich sukienkach z tacami pełnymi ciastek przykrytych ściereczkami, biegną gdzieś uliczką....idziemy za nimi, a zapach się niesie.. SŁODKI, CIEPŁY, KRUCHY, ORZECHOWY.. O! Kolejka, przy ścianie, ciasno, stoją kobiety, niewielka szyba wystawowa a za nią kilka tac i obezwładniający zapach ...p-i-e-k-a-r-n-i-a.. Każdy oddaje i odbiera swoje ciastka z wypieku, stoimy i my. Namawiamy się, które kupimy, każdych po trochę większość prywatnych sprzedawca nie chce odsprzedać ale słysząc to stojąca koło nas Pani odbiera swoje tace, zagaduje po angielsku i częstuje nas.. możecie mi wierzyć to było COŚ.. przepysznego, ciepłego, pachnącego, COŚ przez duże C na Takie chwilę bajkowego dnia.

Maroko, które pachnie.. ciastkami, ostatnia bajka dla dorosłych ... autorstwa Iwony O.

….. słodki zapach świeżo pieczonych ciastek.. Jak w jesienny dzień w Polsce zapach palonych traw i mgły snuje się nad polami, tak ten snuje się nad tym tym całym jarmarkiem.. pyszne, chrupkie i gorące.. Dziewczyny się kręcą przy torebkach- OHO- rozglądają się, spoglądam gdzie chłopaki? Przepychają się rozbawieni..... jednak są z Marsa....
a tu nadal ten słodki zapach świeżo pieczonych ciastek ...

Maroko, które pachnie.. ciastkami, ostatnia bajka dla dorosłych ... autorstwa Iwony O.



KOLORY, uderzające, wesołe pomarańcze, czerwienie, fiolety. KOLORY w sklepikach , na ulicy na ścianach, mieszanina barw. Dużo dywanów, kilimów, ceramiki, toreb, torebek ,skór. Do tego te zapachy mięty, kminku, mydła, wylewają się z poupychanych sklepików a nad nimi gwar rozmów. Bajkowo.. Wchodzę na schodki, stoi taki FAJNY (słowo które każdy dokładnie tak samo rozumie) podróżniczy kufer z czerwonej skórki. Sprzedawca już zachwala, oglądam, otwieram..... hmm …. śliczna ta torba i nagle zapach !!!!

Maroko, które pachnie.. ciastkami, ostatnia bajka dla dorosłych ... autorstwa Iwony O.


Ciepłego, popołudniowego listopadowego dnia.. przygnani tambylstwem wchodzimy leniwie do mediny-starego miasta XV wiecznego Fezu. Nastroje w ekipie dopisują, głowy się kręcą wkoło, gaadaamy, oglądaamy, szukamy się wzrokiem, puzderka na pólkach, torebki, klatki na ptaki, głowa wielbłąda na mięsnym straganie ujęcia, ujęcia ..pstryk, pstryk w głowie, pstryk,pstryk w aparacie..ale tu jest inaczej.... Lekkie ciepełko w listopadowym świetle co dla nas znaczy sweterek, niebieskie niebo i kolor popołudniowego słońca na ścianach wąskich uliczek starego miasta...włóczymy się..
Sklepikarze, turyści z dyndającymi na szyjach aparatami rozglądają się, mieszają z mieszkańcami, Ci ostatni w długich pelerynach z kapturem z lekkiej wełny i buty..wsuwane, kolorowe płaskie klapki bez pięty do szpica jak w bajce o Sindbadzie...Panie robią zakupy w barwnych chustkach na głowie, długich spódnicach, płaszczykach z długimi rękawami no i w sindbadkach. ..na tle tych wąskich uliczek tajemniczego miasta, zapadającego zmroku.. wszyscy wyglądają jak postacie z bajki ...ciepłe, miłe wrażenie w dzisiejszym zmatrycałym świecie, jeansów, polarów, goretexu i koszulek piłkarskich wylewających się z każdego zaułka na świecie i nadmorskiej promenady..ale nie teraz, nie tutaj..