piątek, 31 sierpnia 2007

Le donne in Italia

Termin: 1 do 10 wrzesień 2007 r.

Podróżnicy: Marysia, Jadzia, Bożenka, Irena, Kalisia, Anka, Liliana Magda i Judka

Miejsca: Wenecja, Florencja i Rzym

Witam drogie wycieczkowiczki a także czytelników i oglądaczy tego bloga,

Oczywiście nie będę Wam pisała o Wenecji, Florencji i Rzymie - bo są to miasta, o których każdy coś wie ale opowiem Wam o samej WYPRAWIE, bo była to sprawa niezwykła.

Jak już przeczytaliście wizytówkę wyprawy to zauważyliście, że uczestniczyły w niej same kobietki – później zwane z włoska „donny”. Nie były to jednak kobiety przypadkowe – są one połączone więzami krwi. Tak, więc w naszej szalonej eskapadzie uczestniczyły:
ciocia Marysia (Katowice)– bratowa mojej Mamy ze swoją córką Lilą (Londyn)
ciocia Bożenka (Lublin) – siostra mojej Mamy ze swoją córka Magdą (Cleveland)
ciocia Irena (Świdnik) – siostra mojej Mamy,
ciocia Kala (Lublin) – siostra mojej Mamy,
moja Mama Jadzia (Bochum)- ze swoimi córkami: Judytą (Bochum) i Anką czyli mną.

Jak zauważyliście przedsięwzięcie było międzynarodowe i bardzo skomplikowane logistycznie. Całe szczęście, że w dzisiejszych internetowych czasach można większość rezerwacji zrobić z wyprzedzeniem i do tego można się podzielić organizacją. Dlatego też na łamach tego bloga jeszcze raz bardzo chciałam podziękować za pomoc w organizowaniu tej wycieczki Kalisi, Lilianie i Judycie, które poza wielogodzinnym przeglądaniem najlepszych dla nas miejsc noclegowych podjęły trud przewodnictwa, oprowadzając nas po zabytkach Wenecji, Florencji i Rzymu. Nie jest łatwo to wszystko opisać, oj nie.
Nie mam szans - nawet najmniejszych - odtworzyć pierwszych wrażeń z lotu samolotem cioć Marysi i Bożeny. Nie dam rady też - za żadne skarby świata - powtórzyć komizmu sytuacyjnego i żartów mojej Mamy i cioci Bożenki oraz ciętego języka cioci Ireny lub milczącego „potępienia” dla naszych głupawek Kalisi. Nie da się oddać tego cudownego nastroju – 10- cio dniowego wypadu 9-ciu Donn do słonecznej Italii. Ale nade wszystko nie da się opisać tego bólu nóg, który towarzyszył nam od pierwszych chwil w Wenecji po lotnisko w Rzymie. Prawda dziewczyny? Postaram się jednak, żeby zdjęcia, które będziecie oglądać a szczególnie podpisy obok nich oddały jak najdokładniej nastrój naszego wspólnego przebywania. Oto co zobaczyłyśmy i jak podziwiałyśmy piękne włoskie zabytki.