piątek, 13 lipca 2007

USA 2007 - Niagara


(jak klikniesz na zdjęcie zobaczysz więcej fotek)

12-13 lipiec 2007 - Detroit - Utica – Niagara Falls - Stamford

Już drugi dzień jedziemy do NY i nie możemy dojechać, za to jedziemy z przygodami. Tak sobie podróżujemy i kręcimy film drogi dla Was i dla siebie, żebyśmy mogli sobie wspominać na stare lata. I tak sobie jedziemy, jedziemy, jedziemy i jedziemy i myślimy, że tym razem chyba nie zobaczymy tej prowincjonalnej Ameryki, autohtonów na peryferiach w małych miasteczkach. I co, wyobraźcie sobie, że na szczęście udało się - objawienie na naszej trasie – UTICA!!!!!!!!!!!!

Krzysiek na hasło Utica krzyczy od razu - ICHA, bo tak tam właśnie było. Najpierw kolacja w eleganckiej włoskiej restauracji i dwa winka na rozruch a potem już poleciało. Pub z muzyką blamblamblam blamblamblamblambam - czyli country jakieś tam i pijane czy naćpane małolaty (w tym jedna trzeźwa z Rzymu ale tego w stanie New York a nie we Włoszech). Swoją drogą bardzo śmieszni są Ci Amerykanie, mają mnóstwo miejscowości z nazwami miast czy nawet europejskich krajów np. Warsaw, Poland, Berlin, Roma itd. Wracając jednak do pubu, trochę się w nim pokręciliśmy, Sebastian próbował coś złowić ale raczej nie było na kim zawiesić oka i w związku z tym złapaliśmy taksówkę. Dwuzębny taksówkarz był idealnym przykładem "red necka" czyli po naszemu wieśniaka, na pytanie co się dzieje w Utica wykrzykiwał, że to jest "shit hole" a na pytanie czy ma dziewczynę stwierdził, że nie chce żadnej dziewczyny. No pewnie, chłopak tak przecudnej urody ma prawo wyboru czy chce spać tego wieczora z lewą czy ze swoją prawą ręką. Na szczęście dowózł nas bez problemu do jedynego w miasteczku burdelu. O tym jednak powinni na żywo opowiedzieć Wam Sebastian i Krzysiek, bo mnie nie wypada, mimo, że byłam w takich przybytkach już dwa razy w Polsce i dwa razy w Bangkoku. Wrażenia jednak za każdym razem są inne i raczej stanowią męską niż damską atrakcję. Utica na pewno będzie się nam kojarzyć z zajefajną amerykańską prowincją i miejscem gdzie w końcu widzieliśmy prawdziwego skunksa.

Co innego Niagara Falls – porażka !!!!.Dwa wodospady położone na pograniczu USA i Kanady, gdzie od strony amerykańskiej stoi brzydkie miasteczko Buffalo a od strony Kanady podobno urokliwe miasteczko ........ . Jak zwał tak zwał ale dwa otoczone betonowymi miastami wodospady reklamujące się jako " Najbardziej romantyczne miejsce na świecie na spędzenie miesiąca miodowego" - to BARDZO gruba przesada. Po amerykańsku. Dzięki Bogu, fantazji nam nie brak. Krzysiek w ostatnim momencie zauważył loty helikopterem i zwiedziliśmy Niagarę, jak biali ludzie - z lotu ptaka. I to był chyba najlepszy pomysł na zwiedzanie tego miejsca. W każdym bądź razie: zobaczone i odfajkowane - jak Tadż Mahal.