sobota, 20 stycznia 2007

Carbo Verde 2007 - plazowanie


(kliknij na zdjęcie a znajdziesz tam więcej fotek)

Głównie plażowaliśmy i próbowaliśmy trochę odpocząć. Niestety przytrafiał się nam czasem atak namolnych obnośnych sprzedawców wszelkich badziewi. Krążyli po plaży między hotelami i przy każdym najmniejszym podejrzeniu, że ściga ich policja hotelowa zakopywali swoje towary w piasku, udając, że wyszli na spacer po plaży. Handel obnośny przy hotelach jest zakazany. Kupiliśmy od nich trochę „rękodzieła” a Martin dał sobie zrobić nawet warkoczyki dla świętego spokoju.

Jak już nie chcieliśmy od nich nic kupić to musieliśmy im chociaż postawić colę, bo nie dało się ich spławić bez wykupu. Na szczęście byliśmy twardzi i staraliśmy się korzystać z naszej plaży aż do ….. lunchu. Potem basen oczywiście.

piątek, 19 stycznia 2007

Carbo Verde 2007 - nurki


(kliknij na zdjęcie a znajdziesz więcej fotek)

Nurki czyli ja z Krzyśkami byliśmy na tyle dzielni, że nawet poświeciliśmy 3 dni od godz. 7 do 15 na zanurzenie się w okolicznych przepięknych jaskiniach. Mieliśmy
wiele szczęścia, że w ogóle udało nam się nurkować w Buracona i Regona, bo w tym czasie są zazwyczaj niebezpiecznie wysokie fale i nie pływają tam żadne
centra nurkowe. Naprawdę warto było – nawet mój Krzysiek, który jest dość sceptyczny w stosunku do nurkowania jaskiniowego stwierdził, że było
to jego najpiękniejsze nurkowanie. Polecam.

wtorek, 16 stycznia 2007

Cabo Verde 2007 - Sal


(kliknij na zdjęcie a znajdziesz tam więcej fotek)

Byliśmy jednak na tyle dzielni, że udało nam się nawet wybrać na wycieczkę – jedna grupa czyli Ada, Kasia, Justyna, Piotrek i Krzysiek pojechała hotelowym
busem a my we trójkę wynajęliśmy auto i objechaliśmy samodzielnie malutką pustynną wysepkę, której bieda, piach i sól nas poruszyły. Naprawdę oprócz starej kopalni soli nie ma tam nic ciekawego do oglądania a wysepka nie jest jeszcze dotknięta zmorą przemysłu turystycznego i na całe szczęście drobni sklepikarze
jeszcze dają szansę rozejrzeć się kilka chwil białemu turyście po ich sklepie zanim zadadzą sakramentalne pytanie: Can I help You?

poniedziałek, 15 stycznia 2007

Cabo Verde 2007 - lenistwo


(kliknij na zdjęcie a znajdziesz tam więcej fotek)

Korzystaliśmy przez te kilka dni do bólu z basenów, plaż, słońca, oceanu, jedzenia (ok. 10 razy dziennie) i prawdziwych drinków. Prawdziwych tzn. nie lokalnych alkoholi ale z oryginalnej whiskey i dobrego rumu. Jednak hitem wyjazdu stała się capirinha – narodowy brazylijski drink, który w Kulinarnym Atlasie Świata jest opisany następująco:
Caipirinha - drink na bazie cachaça
Danie wegetariańskie: tak – TO DOBRE NIE
Składniki:
- 1 limetka przekrojona na ćwiartki
- 2-3 łyżki brązowego cukru
- 50 ml alkoholu z soku trzciny cukrowej (cachaça)
Sposób przyrządzania:
Do wysokiej szklanki koktajlowej wrzuć cząstki limetki i dokładnie je rozgnieć.
Posyp brązowym cukrem, wlej cachaça. Na koniec dopełnij szklankę drobniutko pokruszonym lodem i zamieszaj

Obok mojito jest to od tego czasu mój ulubiony drink.
No, słowem nie oszczędzaliśmy się we wszelakiej konsumpcji.