niedziela, 27 lutego 2011

Hokg Kong

Troche nas nie bylo na blogu ale mielismy ograniczony dostep do internetu i do czasu.
Wlasnie siedzimy w HK, Krzysiek z Mackiem pracuja a ja sobie pije dobra herbatke.
Posty uzupelniajace bede pisac powoli, wiec spokojnie raz w tygodniu mozecie tu zagladac po nowe wiadomosci czy zdjecia.
Pozdrawiam
Anka

piątek, 18 lutego 2011

Yea

I vietnam



taka mielismy przygode : lezymy na swojej prywatnej plazy naturystow a tam w krzkach 5 nastoletnich podgladaczy czeka na akcje.... jak Glus poszedl do wody to chlopcy szybciuko podeszli do mnie zeby sie zaprzyjaznic, ale oto wraca maoryski wojownik z grozna mina...

Sta lat Jaro

Jak Lila dostala balony to Ty dostaniesz na urodziny kwiaty.
Udanej imprezy i pozdrowcie od nas Straz Miejska.

czwartek, 17 lutego 2011

Hoi An - zwiedzanie weglug Krzyska

"Tak to ja lubie zwiedzac" - ucieszyl sie ze swego pomyslu Krzysiek i zapakowal mi na plecy swoj plecak, na glowe wlozyl kask i przewiozl mnie skuterem po calym Hoi An w pol godziny, zebym go przypadkiem nie zaciagnela do jakiejs swiatyni czy muzeum.
Potem krzyknal "Mau!" i uprowadzil mnie w kierunku pol ryzowych i "paszy" i aktualnie pochrapuje leciutko umeczony tym zwiedzaniem.
Na zdjeciu Glus na moto-taxi, jeszcze nie widzialam, zeby tak blisko siedzial kolo faceta.
.

Hoi An - Wenecja wschodu

Ilez to mamy Wenecji na tym swiecie. Hoi An to kolejna z nich. Jest tu nawet mostek podobny do mostka Weschnien tyle, ze to byl jeden z pierwszych okrytych dachem mostkow w tej czesci Wietnamu i laczyl dzielnice japonska z chinska.
Ancient City (tak nazywaja starowke) jest bardzo ladne i prawie zadbane dzieki wlasicielom niezliczonej ilosci sklepikow i kawiarenek, ktore mieszcza sie w kazdym domu. Domki te nic nie stracily ze swojego uroku od II pol 10 wieku i nadal sprytnie lacza miejsce pracy na patrerze z katem do mieszkania na pietrze.

Szczesliwej drogi - juz czas !!!!!

Vaya co Dios!
Na szczescie to samolot a nie pizdziki i nie bedziecie tak wygladac na koncu podrozy,
Co ja pisze, przezciez mozecie wygladac .....

Danang - pociag nocny

Po 14 godz w pociagu lekka glupawka.
Ps.
Dominika, na razie my nie wracamy ale juz jutro beda z Wami Ania, Grys i Seba.

Ha Noi - nasi tu sa

bardzo zapragnelismy zurku i rolad z modra kapusta ale Wietnamski straznik nas przegonil,
O my biedne sierotki

Ha Noi - mauzoleum Ho Chi Mina

Na szczescie bylo zamkniete

Ha Noi - swiatynia literatury

jeszcze sobie pogramy i idziemy do wujka Ho Chi Mihna

Ha Noi - swiatynia literatury

Fajny ten wietnamski Bachus, nie

Ha Noi - swiatynia literatury

Tu uczyli sie synowie krolewscy a synowie urzednikow zdawali egzaminy na mandarynow.
Taka ich Jagiellonka ale nie katolicka tylko konfucjanska

środa, 16 lutego 2011

poniedziałek, 14 lutego 2011

Dla Lili

Specjalnie dla Ciebie zamiast kwiatow ulica balonkowa w Hanoi.

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, imienin i walentynek
zycza
Ania, Anka, Grazynka, Grys, Krzysiek, Robert i Sebastian

Ha Long Bay

Ha Long Bay

Ha Long Bay

Ha Long Bay

Karaoke

Seba musial wykonac pierwsza piosenke a potem, kazdy mu co mial zaspiewac

Ha Long Bay i Hanoi

To niewiarygodne ale zostal nam wlasnie ostatni wspolny wieczor w Hanoi. Dzis pozegnalismy Grazynke i Roberta, ktorzy jutro rano leca do Malezji a jutro wieczorem bedziemy zegnac Anie, Grysia i Sebe, ktorzy z kolei leca na podboj Hong Kongu. Jest dopiero 9-ta a my jestesmy mega wyrabani ale nie zawsze Seba ma urodziny. Zaczelo sie bardzo romantycznie, plywalismy eleganckim statkiem po zatoce Ha Long Bay, przyjemny lanczyk, przecudne widoczki i takie tam trele morele a potem wiadomo: urodzinowe winko, urodzinowy rumik, urodzinowy torcik i polecialo.. karaoke, tance i wielonarodowa integracja na decku i w pokoju.. bardzo przyjemnie.

niedziela, 13 lutego 2011

czwartek, 10 lutego 2011

Phu Quoc-day 3

Grysik:
No i mamy za soba kolejny dzien mocnych wrazen, az za mocnych;)
Wczorajszy wieczor byl mily i sympatyczny....wietnamczycy sa znowu ubozsi o kilka win:) kupa smiechu i wogole...
Dzien dzisiejszy zaczal sie pechowo, najpierw Seb zagubil nerke pelna kasy, a nastepnie ja postanowilem sprawdzic jakie odpone na uderzenia sa tu skutery...reasumujac: troche kasy w plecy i otarta skora..ale co nas nie zabije...;D
Teraz spijamy tutejszy rum i obgadujemy jutrzejszy dzien. Mamy do objechanie druga polowke wyspy Phu Quoc, miejmy nadzieje, ze juz bez wypadkow ani strat w kasiorze...:D
Tyle.
Do zas

Phu Quoc - Pacyfic

Juz nie ma dzikich plaz?
Sa, sa ..

Ankor Wat 2 - Pacyfic

A teraz druga czesc zdjec od Pacyfica dawniej Sebastiana.
Kliknijcie na zdjecie a zobaczycie wiecej fotek

Angkor Wat - Pacyfic

Wiemy, wiemy, ze juz czas wiec na poczatek Angkor Watt.
Kliknijcie na zdjecie a wejdziecie na picasse z reszta zdjec od Seby.

Delta Mekong - Pacific

Fajne te Wietnamki, nie?
( w srodku jest ich wiecej)

Sajgon - Pacyfic



Jest Sajgon!!! A moze nie?
Zobaczcie w srodku..

środa, 9 lutego 2011

Nasz view z okna

sorki,

Apsary o zachodzie slonca

przy pasniku

Robilismy sobie gotowanki i wyszlo zajebiscie, mniam, mniam

Stokrotka dla Slawka !!!!!

Slawek,
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Specjalnie dla Ciebie zrobilismy stokrotke i wypilismy za Twoje zdrowie. Caly czas pamietamy o Tobie.
Pozdrowienia z Wietnamskiej wyspy Phu Quoc
Ania, Anka, Grazyna, Grysik, Krzysiek, Robert i Seba vel Pacyffic

niedziela, 6 lutego 2011

Walentynki

Bardzo dziekujemy za sugestie powrotu do Polski na Walentynki ale okazuje sie, ze wedlug naszych aktualnych wyliczen Walentynki przypadaja na 16 marca, wiec teoretycznie powinnismy zdazyc na czas. Ale jakby nam sie nie udalo to przesylamy Wam "puszeczke do nieba" w dowod naszej milosci ....
Przepraszamy przy tej okazji Jurka Owsiaka, ze w tym roku "swiatelko do nieba" zostanie przycmione nasza Angkor Tower;)

Jest grubooo...

No jestesmy po dwoch dniach wedrowki po Angkor Watt i innych przyczolkach (odsylam do przewodnikow);) Nogi lekko odmawiaja posluszenstwa ale fanu co nie miara:)) Jest 20.43 czasu ichniejszego, siedzimy na tutejszych Krupowkach, popijamy Ankgor beer (mocna cena 1,5 pln) i czekamy na autokar z miejscami lezacymi, ktory zawiezie nas gdzie? No na plaze w koncu, je je je.:D Uwierzcie mi (grysikowi), kazdy z nas o tym marzy a jak ktos mowi, ze jest inaczej to klamie:) Oj nieladnie, nieladnie...;) Wreszcie sie troche pobyczymy i zobaczymy co za wode tutaj maja, nie pytajcie o nazwe miejscowoscie bo nie jestem w stanie wymowic ani napisac, strasznie to skomplikowane..jisus men:) Ale generalnie cos na eS..
Kurde chetnie bym cos napisal o glownym celu naszej wizyty w tym miejscu,ale nie jest to latwe...znowu jest tak, ze Ania wie wszystko..a my jak potulni uczniowie pilnie nadsluchujemy:)
No koncze powoli bo piwo sie odgazowuje, a troche ich jeszcze wypijemy zanim wsiadziemy do Midnight Express'u;) Slabiutcy jestesmy ale mamy prawo..a na dodatek zmeczylem sie smiechem przed chwila bo kupa malych rybek obgryzala mi stopy, a ma sie wkoncu te laskotki....ihahaha
Sciskamy wszystkich, a nastepna depesza bedzie juz z upalnej 35-stopniowej, pelnej slonca i drinkow plazy....yeah bejbe:)))))))
Sija

Ta Prohm

Poznajecie, tu krecili co?

Taras Sloni

Bayon Temple

Bayon Temple

Angkor

Angkor Watt?

sobota, 5 lutego 2011

Look around .... czyli delta Mekongu i tunele Cu Chi

>
> No nie dane mi bedzie juz chyba nigdy w zyciu zobaczyc tego targu na wodzie. Jak juz wszystko zakupilismy i opanowlismy juz wszystkie wycieczki a nawet udalo nam sie z niewielkimi oporami wstac o 6,30 to siedzac juz w autobusie uswiadomilam sobie, ze jest swieto i pewnie nie bedzie nikogo na robocie. No i tak tez bylo - 6 godzin w autobusie i zobaczylismy kawalek brudnej rzeki oraz weza z portfelami z jego brata, pszczoly z miodem, fabryke kokosowych krowek i dzieki Bogu ryz i wino ryzowe oraz Marka z Suwalk. I to nas uratowalo. Jak tylko Grazynka postanowila sie napic, no to juz nie mial odwagi odmowic. Potem juz wesolo pywalismy na dziobie lodzi po Mekongu i brakowalo nam jedynie Walkirii, zeby zaczela sie dla nas Apokalipsa.
>
> Na drugi dzien, czesc odsypiala Sylwestra a dziewczynki z bodyguardem Robertem pojechaly sie pomodlic do Swiatymi Koadoistycznej. Jak ktos szuka nowego sposobu na wygodne zycie polecamy zalozenie nowej religii. Nie bede sie produkowac dosc, ze napisze, ze jednym z ich "swietych" jest Wiktor Hugo. Potem, byly tunele Cu Chi i nawrocony na socjalizm
> przewodnik.
Przewodnik byl super pokazal nam pulapki na tygrysy do ktorych w czasie wojny wpadali amerykanie.
>
...a teraz konkrety. Jutro opuszczamy przesliczny Sajgon i uderzamy zwarta grupa superwygodnymautokarem gdzie? No wiadomo - do Kambodzy:)
W planach jest wiele a co z tego wydzie sie okaze niebawem..
Oczekujcie najnowszych newsow sooooooon:D

piątek, 4 lutego 2011

komentarze

Doszly do nas sluchy, ze chcecie pisac komentarze ale nie wiece jak. Mozecie pisac jak chcecie i kiedy chcecie. Nie musicie miec konta na googlach, wystarczy tylko dodac wpis jako anonimowy gosc. Wtedy fajnie by bylo jakbyscie sie podpisali, zebysmy wiedzieli komu odpisac.

Happy New Year,

Nie wiem jak to sie dzieje ale czesto jak sie gdzies wybieramy wpadamy prosto na jakes mega swieto. No teraz to nam sie super przytrafilo - chinski Nowy Rok, w Wietnamie obchodzony jako Swieto TET. Mozna go okreslic jako poloczenie Bozego Narodzenia i Nowego Roku. Wszyscy Wietnamczycy kupuja mnostow kwiatow, o ktorych juz pisalam a o polnocy kazdy wstawia przed swoj dom czy biznes, stol z podarkami dla bogow. Sa tam specjalne ciastka ryzowe ze slonina i tofu (pychotka, brr), ryz, sol, arbuz, melon i szampan. Tuz przed polnoca kazdy np. pracownik knajpy podchodzi do tego oltarzyka i pali kadzidelko proszac bogow o blogoslawiensto na nastepny rok. No i my tez nie wzbranialismy sie oczywiscie od tego dodatkowego Sylwestra i ochoczo wznieslismy toast. Wietnamczycy wierza, tak jak i my w Polsce, ze jaki Nowy Rok tak i caly rok, wiec staraja nie wydawac pieniedzy, swietowaci odpoczywac. No oczywiscie Seba, Grys i Glus postanowili sie dostosowac do zalecen kraju, w ktorym goszcza i spokojnie wstali sobie o 14 popoludniu, zeby nie bylo ze nie szanuja gospodarzy.
No ale cos mi sie wydaje, ze chlopaki beda wydawac kaske przez caly nastepny rok, bo wyskoczyli "troche" z kaski i odstawili sie w nowiutkie bularlki Eda Hardego.
Pelen wypas, bojcie sie laseczki.

Ja Wam mowie, jest dobrze.... Sajgon !!!!

Ja Wam mowie, jest dobrze.... Sajgon !!!!

Pierwsze wrazenia z Sajgonu! Pozna nocka, po 32 godzinach podrozy o 1,30 docieramy do Sajonu- jest czysto, przestrzennie i nie smierdzi. Na tutejszym backpackerskim kwadracie w pierwszej dzielnicy jest do pozna sporo osob ale wydaje sie byc mnej zabawowo niz na Bangkodzkim Koh Sanie. Panienki, jak to w krajusocjalistycznym mniej rzucaja sie w oczy ale alkohol jest ogolnie dostepny i tani. Male piwko w sklepie 1,5 zl a niezgorsze wietnamskie winko 8 zl. "Ja Wam mowie jest dobrze, jest dobrze ale nie najgorzej jest! " jak spiewa Mikolaj Grabowski za Himilshbachem. No i w mysl piosenek z tej plyty radzimy sobie niezgorzej - rano "Male piwko" a potem to juz jak to na wakacjach bywa : tylko to zwiedzanie i zwiedzanie - od knajpy do kanajpy, od baru do baru, od sklepu do sklepu. Ale delikatnie - WIADOMO!

Nie, nie, nie - oczywiscie troche przesadzam. Dajemy rade tez obskoczyc wycieczki. Obieglismy kilka razy wokolo pierwsza dzielnice, ktora stanowi trzon zespolu miejskiego Ho Chi Min i zachowala swoja pierwotna nazwe Sajgon. Francuzi pozostawili w niej katedre Notre Dame, poczte zaprojetkowana przez Eiffla i kilka fajnych hoteli. Niestety nie ma juz nigdzie slynnych palarni opium a bulwar nad rzeka Sajgon w zadnym stopniu nie przypomima tego znad Sekwany. W tym jedynym miejscu w Sajgonie smrod powala. Jak sie jednak okazuje, ku mojemu zdziwieniu haslo "ale Sajgon" nie bardzo znajduje odniesienie do tego znaczenia, w ktorym, zazwyczaj sie go przytacza. No moze jest jedna rzecz - ruch uliczny!!!! To jest faktyczmie Sajgon! Trzeba byc twardym i przepychac sie miedzy skuterami, ktore bezstresowo jedzdza czesto pod prad na chodnikach. Idzie nam coraz lepiej. Jakby co, to juz troche sobie porozmawialismy na temet polis, tylko nie wiemy czy traktowac przechodzenie przez ulice jako sport ekstremalny, czy tez nie..

środa, 2 lutego 2011

Sajgon - Pacyfic

No i to jest prawdziwy Sajgon (zdjecia w srodku)

Tak, tak brother ..

A Robert z Krzyskiem bacznie obserwowali brzeg Mekongu, przeszukujac wzrokiem nieprzebrane ilosci smieci

Grysiu sciagnal sciezke

z ciaska kokosowego ....

I zobaczcie czym?

Grazyna ? To Ty?

Grazynka jak zobaczyla wode w Makongu to sie nam rozpila

ladne mamy nowe kolezanki?

zjadlbym co......

Tak, tak.. Grysiu jest ciagle glodny, bo dobrze mu idzie zamawianie dan - trafia co trzeci raz na
zjadliwe zarcie! I wiecie co? Wlasnie sie okazalo, ze zjadl moja porcje... No moze tym razem dobrze trafil?

Kwietny Nowy Rok

Przez ostatnie kilka dni Wietnamczycy kupuja ogromne ilosci kwiatow: chryzantemy, bonsai, fioletowe kwiatki i takie krzaczki z zoltymi kwiatkami ( nie ma Cie tu Iwona, wiec nie wiemy jak sie nazywaja). Jest ich tu pelno i woza je ludzie na skuterkach tam i z powrotem jak jak w Polsce kiedys na dachach maluchow choinki.

A teraz na powaznie

Na poczatek zwiedzilismy Muzeum Wojny. Wojna jest nadal odczuwalna w przyrodzie. Chemikalia, ktore amerykanie zrzucili na Wietnam spowodowaly glod i choroby.
Nie mielismy odwagi zamiescic zdjec, ktore tam byly. Nie chcelibyscie tego widziec!

Zagadka

czyje to stopki?

Jemy i swietujemy

No juz dotarlismy, zwiedzilismy co bylo do zwiedzenia i moglismy wczoraj spokojne
zaczac swietowac, poniewaz w koncu nie wiemy kiedy jest ten Nowy Rok (bo maja tu 5 dni wolnego) na wszelki wypadek co wieczor robimy sobie Sylwestra