sobota, 1 maja 2010

Manila by night

Nie bedzie zdjec, bo nie damy rady chodzic po miescie tam i nazad ( mamy w nogach 1000/500/100/900 przy 600 st C). Po mega odwodnieniu za poleceniem masazystki Borka udalismy sie na tance z lokalesami. I kiedy juz, juz nam dobrze szlo na parkiecie, chlopcy zostali wyproszeni na brak dlugich spodni (ot, kultura).
Dajemy jednak rade choc od wczoraj nie ma Glusia a od dzis Soni, Kasi, Jacka i Marka, ktory bada dla nas gorskie szlaki i schroniska.
No to narka - idziemy na miasto, bo sobota jest i trzeba sie zabawic.
Iwona i Anka

1 komentarz:

Anonymous pisze...

Aniu kochana, Krzysiu najmilszy,
bardzo nam było z Wami dobrze. I z wszystkimi, ale to dzięki Wam... Zwiedzajcie sobie jeszcze, rozbijcie bank, zróbcie cudne zakupy i wsiądźcie do samolotu bogaci... w obrazy, przeżycia, dobre myśli i co tam jeszcze :)
Aż do kolejnej podróży Ruminków.
Buziaków sto
Sonia & Jacek